Koty i nitki

czyli moje puszyste pasje

Ostatni bastion zdobyty

Opublikowano 5 września 2012

Zorza – kotka syberyjska Zorka nieco urosła i chociaż nigdy nie będzie dużym kotem widać, że nie jest już dzieckiem. Uczy się szybko i chętnie naśladuje Mikę. Dotychczas gdy Mika chciała nieco spokoju mogła wskoczyć na kartonową obudowę modułu kolejowego upchniętego na szafce w kuchni. Dzisiaj wdarło się tam Rude Diablę…. Ostatni bastion został zdobyty. A oto fotoreportaż z tego zdarzenia:

Zorka

Opublikowano 30 czerwca 2012

Zorza – kotka syberyjska Dawno nie pisałam o Zorzy. Nie dlatego, że nie ma o czym ale dlatego, że po pierwsze nie mam czasu a po drugie Zorka głównie włóczy się po lekarzach.

Zorka przyszła do nas z zapchanym nosem i biegunką (no dobrze, bardzo luźnym stolcem). Odczekałam kilka dni i wybrałam się do weta koło domu. Lekarka obejrzała nos, oczyściła i kazała poczekać co będzie dalej. Dała też coś na odrobaczenie. Niestety po tygodniu znowu nosek był zapchany a stan odchodów poprawił się niewiele. Ponowna wizyta u weta. Kolejne czyszczenie nosa i konieczność zrobienia badań na pasożyty. Badanie zrobione – wynik negatywny. Uznałam, że nie ma na co czekać i trzeba iść do porządnego, zaufanego lekarza.

I tak, teraz będzie reklama. Pojechałam na Bokserską do lecznicy, którą polecał mi jeszcze lekarz z Wrocławia. Tam była sterylizowana Mika, tam u naszej Kseni zdiagnazowano rozległy nowotwór. I znów okazało się, jak różne jakościowo są lecznice. Na Bokserskiej Pani Doktor obejrzała i osłuchała kocicę. Zmierzyła jej temperaturę (nie była podwyższona). Kocica dostała standardowy antybiotyk podawany przy kocim katarze, imunostymulator, lakcyd i polecenie wykonania badania kału. Okazało się, że poprzednie badania były źle zrobione – lekarka nie poinformowała nas jak zbierać i przechowywać kał. 

I tu okazało się, że Zorka to kot lekoman (hmmm, … lekocat?). :-)  Immunosymulator to proszek, który trzeba wysypać z ampułki. Zorka aż piszczała do niego. Z takim zapałem wylizywała proszek, że musiałam podawać z wodą aby nie rozdmuchiwała wszystkiego. O lakcyd prosiła każdego wieczoru. Wystarczyło wyjąć ampułkę z lodówki aby kot zaczynał taniec wokół nóg. A antybiotyk? Też żadnego problemu. Tadek brał kawałek tabletki do ręki i wkładał Zorce do pyszczka. Żadnego oporu – przełykała i tyle.

Kontrola po tygodniu pokazała, że to nie był jednak koci katar. Nos nadal zalepiony i lekkie bulgotanie w nosku (na szczęście nigdzie głębiej). Tym razem był wymaz z nosa i badanie krwi. Wyniki krwi są bardzo dobre jednak okazało się, że Zorkę zasiedlił gronkowiec koci (Staphylococcus felis). Trudno usunąć to świństwo. Jeździmy teraz co 2 tygodnie na zastrzyk i mamy nadzieję, że to pomoże. Teraz, po drugim już zastrzyku jest chyba lepiej. Nie ma już strupków na nosku chociaż jeszcze coś się zbiera wewnątrz. Zorka dostała też już ruję ale o tym następnym razem.

Na szczęście wygląda na to, że Mika jest odporna i nie zaraziła się. Mika też dostała tabletki i tu okazało się, że Mika to normalny kot. Podanie jej tabletki przebiega według klasycznego scenariusz wielokrotnie już w necie opisywanego. Dobrze, że tabletek w pudełku był spory nadmiar :-)

Zapraszam do obejrzenia kilku zdjęć zrobionych kotom (głównie Zorce) jeszcze w kwietniu.

Powtórka z …

Opublikowano 11 maja 2012

Zorza – kotka syberyjska Czy poniższe zdjęcia coś Wam przypominają? Gdyby nie kolor futra…

Dla tych, którzy nie śledzą uważnie wpisów małe przypomnienie :-)

Trudne początki

Opublikowano 8 kwietnia 2012

Zorza – kotka syberyjska Kiedy wróciliśmy z Zorzą do domu Mika była zaintrygowana zawartością transporterka. Jednak kiedy maluszek stanął na podłodze usłyszeliśmy głuchy warkot. W pierwszej chwili oburzyłam się na sąsiadów którzy o 22:20 wiercą dziury w ścianach. W drugiej zamarłam gdyż mąż uświadomił mi, że ten dźwięk wydaje Mika. I taki dźwięk towarzyszył nam całą noc. Zorka spała z nami w łóżku a Mika dochodziła do progu sypialni, zaczynała warczeć i wycofywała się. Poprawiło się nieco w momencie gdy przemyliśmy Zorkę wilgotnym ręcznikiem. Mikę wyraźnie denerwował dość intensywny zapach malucha. Zorka pochodzi z hodowli gdzie są zarówno kotki jak i kocury. Oczywiście nie są sterylizowane i kastrowane więc mała nabrała charakterystycznej woni, która nawet mnie przeszkadzała. Trzeciego dnia zapach całkowicie zniknął i Mika przestała się denerwować. Nie oznacza to, że traktuje Zorkę jak Ksenię ale kilka razy widziałam jak liże małą po głowie, łazi za nią. Na dodatek bawi się znacznie intensywniej niż dawniej. Jak ma dosyć tej kuli energii, szalejącej po mieszkaniu idzie spać na najwyższą szafkę gdzie Zorka jeszcze nie jest w stanie wleźć (obawiam się, że już niedługo). Oto kolejna porcja zdjęć kociarstwa.

Zorza

Opublikowano 3 kwietnia 2012

Zorza – kotka syberyjska Kiedy zabrakło Kseni w domu zrobiło się jakoś pusto. Mika zrobiła się osowiała a i my bez przerwy rozglądaliśmy się za Ksenią. Wiedziałam, że poszukam nowej kotki ale nie sądziłam, że to będzie tak szybko.
Szukałam kotki syberyjskiej jak najbardziej zbliżonej wyglądem do Kseni. Jednak los zadecydował inaczej. Zajrzałam na stronę hodowli Kicia*pl i zakochałam się w Zorzy. Szybka decyzja i wczoraj późnym wieczorem zamieszkała z nami 4,5 miesięczna koteczka syberyjska. Zapraszam do obejrzenia galerii.
O tym jak zareagowała Mika napiszę nastęnym razem.

***

Opublikowano 27 marca 2012

Wczoraj odeszła od nas Ksenia.

Wybór kota cz. III. Kocurek czy kotka?

Opublikowano 5 marca 2012

Kotki dwie Zdecydowaliśmy się na kota. Wiemy już w jakim wieku i jakiej rasy. Ale jakiej płci ma być nasz ulubieniec?
Hmmm. To chyba najtrudniejsze pytanie. Są osoby, które wolą kocurki. Są one ponoć bardziej przymilne, chętniej siedzą na kolanach. Trzeba jednak pamiętać, że kocurek będzie stanowczo większy od kotki i jeśli nie zostanie wykastrowany to będzie znaczył mieszkanie co niestety nie jest przyjemne.
Moja mama ma trzy kocury. Wszystkie trzy są bardzo duże (nie grube!), wykastrowane i rzeczywiście uwielbiają przytulać się do moich rodziców. Lubią być głaskane. Często trącają moją mamę głową.

Kotki są zazwyczaj mniejsze i ponoć mniej leniwe od kocurów. Dojrzewanie kotek nie powoduje dyskomfortu dla zmysłu powonienia a jedynie … atakuje zmysł słuchu. Niewysterylizowane Kotki w trakcie rui snują się po mieszkaniu i miauczą (o ile tak można nazwać te dźwięki). Jest to dźwięk trudny do zniesienia i niemożliwy do uciszenia.
Ja mam doświadczenie z trzema kotkami. Kota była drobna i łowna. Lubiła się przytulić do człowieka ale tylko wtedy kiedy sama miała na to ochotę. W trakcie rui głośno miauczała.
Ksenia nie jest duża, lubi biegać za Miką ale jej ulubione zajęcie to drzemanie na parapecie. Lubi też drzemać na mnie. Jednak głaskać można ją jedynie wtedy kiedy ma na to ochotę. Ksenia wydaje mało dźwięków a jeśli miauczy to jest to raczej cichutkie kwilenie. Niestety w trakcie rui dźwięki znacznie przybierały na sile.
Mika jest dużą (6,3 kg, długie łapy) i niestety głośną kocicą. Jest bardzo skoczna i ruchliwa. Pewnie byłaby szczęśliwsza gdyby mogła wychodzić na zewnątrz. Lubi przytulić się do mnie ale nie przepada za głaskaniem (chyba, że akurat ma miłosny nastrój). Jej ruja to był koszmar. Mika bardzo głośno miauczy a w rui darła się jeszcze ze dwa razy głośniej.

Czy charakter kotów jest związany z płcią? Sądzę, że znacznie większe znaczenie ma tutaj rasa kota. Z doświadczenia mogę jedynie potwierdzić, iż wygląda na to, że kocury jakoś szczególnie mocno przywiązują się do swojego człowieka. Ale może to być jedynie przypadek.
Kota i koty mojej mamy to dachowce. Rożnica zachowania między nimi raczej wynika z różnic w wychowaniu niż różnic płci. Mika jest w połowie Main Coonem i sądzę, że sporo cech odziedziczyła po matce. Ksenia jest kotką Syberyjską i zachowała cechy tej rasy.

Co koty najchętniej robią zimą?

Opublikowano 21 lutego 2012

śpiący kot No jak myślicie? Poprawna odpowiedź brzmi: ŚPIĄ! ALe nie w byle jakim miejscu. Nie na podłodze! A już na pewno nie na zimnym parapecie. Najlepszym miejscem do spania zimą jest łóżko (najlepiej gdy za materac robi człowiek) lub biurko (najlepiej gdy gorące powietrze z wentylatora grzeje grzbiet). Biurko okupuje Mika i musiałam posprzątać papiery (i zastąpić kocykiem) gdyż albo kładłą się na stosiku albo wszystko strącała na podłogę.

Opublikowano 1 lutego 2012

“Umrzeć – tego się nie robi kotu. / [...].”

Wisława Szymborska

2.07.1923 – 1.02.2012

Kocia literatura – Sztuka mruczenia

Opublikowano 29 stycznia 2012

Książki o kotach Tym razem zapraszam do lektury 14 opowiadań o kotach spisanych przez Eugena Skasa-Weisa. W „Sztuce mruczenia” znajdziecie pogodne a czasami zdecydowanie zabawne opowieści o kotach. Bo czyż nie jest zabawne gdy dorosły człowiek tłumaczy się w sklepie, że bierze końskie nereczki dla pięciu Syjamów? Albo co myśleć o tymczasowej opiekunce kocura, która zostawia 6 porcji wołowego serca aby koteczek grzecznie zjadał jedną na śniadanie i jedną na kolację przez kolejne 3 dni jej nieobecności? Przeczytajcie i sami oceńcie!

Szczegółówe informacje o książce w dziale KOCIA LITERATURA.

Kocia literatura – Opowieść o kocie Gacku

Opublikowano 18 stycznia 2012

Książki o kotach Dzisiaj kolejna pozycja do biblioteczki kociarza czyli „Opowieść o kocie Gacku” Marka Nowakowskiego. W tej malutkiej książeczce autor opisał przyjaźń pomiędzy mężczyzną i kotem. Gacek był tym najsłabszym z miotu. Z niczym sobie nie radził i nawet nie potrafił dopchać się do obiadu kiedy matka układała się aby nakarmić maluchy. Jak potoczyłoby się jego życie gdyby nie znalazł opiekuna? Na szczęście znalazł kogoś kto go nakarmił, zaopiekował się nim i komu mógł wyśpiewywać swoje ciche wymruczane kołysanki.
Opowieść o kocie Gacku to historia jakich wiele można znaleźć obecnie w internecie. Ale właśnie takie opowieści czyta z przyjemnością każdy miłośnik kotów.
Szczegółówe informacje o książce w dziale KOCIA LITERATURA.

Czerwona chusta

Opublikowano 12 stycznia 2012

czerwona chusta na drutach Jakiś czas temu zdecydowałam się zrobić chustę na drutach i tak powstała różowa chusta. Nawet nie sądziłam, że z tą chustą prawie nie będę się rozstawać! Wspaniale grzeje i pasuje do większości moich ubrań (uwielbiam fiolety i róże!). Nabrałam też ochoty na wersję bardziej wieczorową gdyż czasami chciałabym zarzucić coś eleganckiego na ramiona i nie mam co.

Na wersję wieczorową wybrałam motyw liści i czerwoną, błyszczącą nitkę. Wykorzystałam wzór na chustę Gail od Justyny. Niestety nitka (Etamin, Madame Tricote, 100% acrylic, kolor 361 – czerwony) okazała się niewypałem. Owszem świetnie się z niej robi ale… teraz już wiem, że akryl może i pięknie błyszczy ale nie daje się normalnie zblokować i uzyskanie „zębów” na brzegu chusty to marzenie. Chustę blokowałam dwa razy. Za pierwszym razem klasycznie poczekałam aż wyschnie. Gdy wypięłam szpilki okazało się, że chusta wróciła do pierwotnego kształtu. Zacisnęłam zęby, zmoczyłam robótkę i upięłam ponownie. Teraz nie liczyłam już na zachowanie kształtu bez wspomagania i chustę zwyczajnie wyprasowałam dość gorącym szydełkiem. Nabrała kształtu ale nie jest taka jak powinna być :-( Pocieszam się jedynie tym, że wpadkę z akrylem zaliczają tez inni, którzy biorą się za chusty. Podobnie nacięła się na śliczny zielony akryl Wilddzik i miała problem z uzyskaniem ładnego wykończenia bardzo ładnej chusty.

Jak zwykle podczas suszenia robótki towarzyszyła Mika. Kocica ma zwyczaj układać się obok robótki i to jest jeszcze mały problem. Gorzej, że Mika potrafi wyciągać szpilki dość mocno wbite w materac sofy. Układa te szpilki tuz obok i zawsze później liczę, czy aby leży dokładnie tyle szpilek ile było w tym miejscu. Czasem przesłaniam robótkę na noc dużym ręcznikiem aby uzyskać pewność, że moja zdolna kotka nie zrobi sobie krzywdy. Co ciekawe Ksenia zupełnie nie interesuje się tymi mokrymi szmatkami.

Podstawa chusty mierzy 196 cm a jej wysokość to 97 cm i można ją podziwiać ;-) w poniższej galerii.

Stalowy szal męski

Opublikowano 6 stycznia 2012

szal męskiJakiś czas temu dostałam od koleżanki ogromną torbę włóczek. Monika kiedyś robiła na drutach ale teraz z braku czasu zarzuciła to zajęcie. I tak aby włóczki się nie marnowały przekazała je w dobre ręce.
O dziwo mój mąż pomacał jedną z włóczek i … zażyczył sobie szalik. Życzenia męża trzeba spełniać więc zabrałam się do roboty. Nabrałam oczka, zrobiłam kilka pierwszych rzędów i pokazałam zleceniodawcy. Oczekiwałam aprobaty a tu brak zachwytu. Usłyszałam: „myślałem, że będzie taki szeroki i z ładnym wzorem”. Dobra! Sprułam i wręczyłam mężowi książkę z wzorami. Wybrał. Zrobiłam 6 rzędów i okazało się, że wzór lepiej prezentuje się na zdjęciu niż w rzeczywistości. Zacisnęłam zęby, sprułam robótkę i przeczekałam wybieranie kolejnego wzoru. Tym razem to było to! Jeszcze krótka dyskusja na temat szerokości szalika (a właściwie szala). Później przymierzanie i nieodłączne słowa „za krótki”. Tak powstało 250 centymetrów szala (szerokość 52 cm) w motyw liści! Zużyłam ok 260 g stalowo-niebieskiej włóczki. Nie wiem co to jest gdyż nie mam żadnej etykiety ale podejrzewam, że wełna.
Już podczas robienia szala okazało się, że Mika jakoś dziwnie grawituje w kierunku robótki. Kocica potrafiła położyć się na wolnym końcu kiedy ja pracowicie dziergałam. Leżenie na mięciutkim podłożu (i mam na myśli szal a nie moje kolana!) wyraźnie sprawiało jej przyjemność. Chętnie leżała nawet na wilgotnym, zblokowanym szalu. Zdaje się, że mąż będzie musiał chować szal przed kocicą gdyż inaczej szal zyska dodatkową warstewkę z kociego futra.
A oto jak stalowy szal prezentuje się w trakcie suszenia i na użytkowniku :-)

Zima nadchodzi

Opublikowano 21 listopada 2011

śpiący kotDni są teraz krótkie i szare. Dzisiaj po raz pierwszy od wielu dni słońce wyszło zza chmur. Moje koty zaczynają zachowywać się irracjonalnie. Albo ganiają i biją się albo śpią w najdziwniejszych miejscach. Oto jak Mika spędziła wczoraj część dnia. Drzemkę w umywalce rozpoczęła gdy weszłam do wanny. Później nie dała się wywabić z łazienki.

Koty greckie

Opublikowano 16 października 2011

kot grecki Ponowna wizyta na wspaniałej wyspie Zakinthos zaowocowała nowymi obserwacjami i zdjęciami tamtejszych kotów. Tym razem odpoczywaliśmy w miasteczku – Argassi.
Koty swobodnie spacerowały w naszej ulubionej restauracji oraz na plaży. Sporo ludzi głaskało zwierzaki a jedna angielska rodzina wysłała córkę po puszkę dla kotów do pobliskiego sklepu. Tym razem nie miałam wątpliwości, że koty są dobrze karmione. A jednak koty były bardzo wysmukłe i sprawiały wrażenie chudych.
Jedną kocicę (szylkretową) spotykaliśmy właściwie każdego dnia zarówno w restauracji jak i na plaży. Chętnie przychodziła do ręki i pozwalała się głaskać. Jak miała ochotę to usypiała pod leżakiem. Czasem bawiła się trawkami a raz nawet usiłowała zapolować na cykadę, która nagle odezwała się na drzewie pod którym leżałam. Pod koniec przyszedł do nas mały czarny kociak. Okazał się niesamowitym pieszczochem. Przychodził do ręki, wskakiwał na leżak, domagał się głaskania. W takich przypadkach mam zawsze dylemat: głaskać, czy nie głaskać? Z jednej strony to miłe kiedy kociak przychodzi i okazuje swoje zaufanie. Z drugiej strony ja kota pogłaszczę, zaakceptuję jego zabawy na moim leżaku a przyjdzie ktoś inny i jeśli kociak wskoczy na leżak w najlepszym przypadku zrzuci go w najgorszym kopnie i skrzywdzi. Może lepiej aby dziki kot był dziki i nieufny?
Poniżej mała galeria greckich kotów.