Koty i nitki

czyli moje puszyste pasje

Rudy Killer

Opublikowano 30 marca 2014

Zorza i MikaDwa lata temu zamieszkała z nami Zorka. Początki nie były łatwe ale Mika jakoś pogodziła się z Rudym Diablęciem. Na dodatek Zorka była chora i wiecznie jeździłyśmy do weta. Rok temu Zorka została wysterylizowana. Oczywiście konieczne były wizyty o weta. W tym roku… kolejny horror.

W sobotę koło południa Zorka dostała szału. Furia to przy niej łagodny baranek. Rzuciła się na Mikę, goniła ją z warczeniem i mordem w oczach po całym mieszkaniu aż do momentu gdy została złapana. Rozdzieliliśmy koty aby uspokoiły się, a całe zdarzenie wytłumaczyliśmy tym, że Zorkę zdenerwowało miauczenie Miki podczas mycia Mice łap. Po godzinie otworzyliśmy drzwi i jak tylko Zorka zobaczyła Mikę cała historia powtórzyła się. Znowu rozdzieliliśmy koty. Obie były zmęczone i usnęły. Po kolejnych trzech godzinach otworzyliśmy drzwi ale tym razem wzięłam spryskiwacz do kwiatów aby Zorkę nieco wystraszyć gdyby zaczęła warczeć. Nie zdążyłam nic zrobić. Zorza ponownie pogoniła za Miką w mordem w oczach i odgłosami dzikiej furii. Na dodatek posikiwała w trakcie gonitwy. Nie dała się od Miki oderwać. Tym razem zdenerwowałam się już poważnie. Wsadziłam oba koty do transporterów i pojechaliśmy do lekarza. Lekarz zbadał obie i stwierdził, że nie widzi fizycznych przyczyn. Coś się dzieje w Zorki głowie. Dostałam feromony kocie do rozpylania i żel uspokajający dla obu. Tak więc nasze 49 m2 podzieliliśmy na dwie strefy – Zorki i Miki. Rozpylamy feromony. Zorza jest okropnie niespokojna. Warczy jak tylko Mika pojawi się za drzwiami. Ale nie tylko Mika ją denerwuje. Również pewne dźwięki ją drażnią. Mika znosi wszystko dość dobrze. Śpi w swoim transporterku a w nocy w naszym łóżku. Rano Mika idzie do swojej strefy a Zorka przychodzi do łóżka przytulić się do nas. Niestety nie jest lepiej. Zorza wygląda i zachowuje się jak narkoman na głodzie. Nie myje się dokładnie, ma rozszerzone źrenice, podskakuje na każdy głośniejszy dźwięk. Jutro rano znowu idę do weterynarza tym razem aby zrobić podstawowe badani krwi i wymaz z nosa (znowu kiepsko wygląda).

I teraz pytanie: co się stało? Niczego nie zmieniliśmy w mieszkaniu. Doszedł jeden kwiatek (prymula) ale już jest na zewnętrznym parapecie. W zasięgu kota nie było niczego szkodliwego. Co podejrzewam? Tu mam kilka typów i bardzo chętnie posłucham jeśli ktoś z Was spotkał się z czymś takim i dorzuci coś jeszcze.

  1. Od dwóch tygodni Zorka zachowuje się jakby miała dostać ruję. Może jednak nie wszystko zostało wycięte? Może zadziałały jakieś hormony i stąd niepokój i wzmożona agresja do Miki, która kiedyś tez potraktowała ja wrogo.
  2. Dwa tygodnie temu kupiłam wiklinową kulę z myszką w środku. Na końcu ogonka myszki była przyczepiona saszetka z kocimiętką, która Zorka z lubością lizała i międliła w pysku. Naćpała się??? Jak już wylizała wszystkie składniki aktywne jest „na głodzie”? (Nie mam pojęcia czy to jest możliwe a literatura naukowa tu akurat milczy. Nawet studiowania bazy Duke’a niewiele mi pomogło.)
  3. Problemy z hormonami tarczycy. Nie wiem dlaczego akurat tak nagle miałoby to wyskoczyć ale nie jest to niemożliwe.
  4. Zjadła coś szkodliwego. Opcja najmniej prawdopodobna. Owszem, Zorka to lekomanka ale właśnie dlatego pilnuję lekarstw aby nie miała do nich dostępu? Szkodliwe kwiaty? Zawsze były i Zorka zupełnie nie interesuje się nimi. Nigdy nic nie nadgryzła. Kropelka soku po obcięciu kwiatów hiacyntu dotknięta nosem i później oblizana? Czy dałaby taki efekt? Nie wiem.

Kolejna noc przed nami. Mam nadzieję, że w ciągu tygodnia wszystko jakoś się wyjaśni. I pomyśleć, że w piątek skarżyłam się, że przede mną nudny weekend…