Koty i nitki

czyli moje puszyste pasje

Różowa pantera czyli Zorza po sterylizacji

Opublikowano 16 lutego 2013

Zorza – kotka syberyjska W ostatni wtorek Zorza została wysterylizowana. Zwlekałam z tą decyzją gdyż bałam się jak zniesie narkozę. Okazuje się, że współczesna weterynaria ma więcej wspólnego z nowoczesną medycyną niż … medycyna serwowana nam w przychodniach. Przed zabiegiem zostały wykonane obowiązkowe badania krwi. Te wyniki pozwoliły kocicę zakwalifikować do zabiegu. Kotka tuż przed zabiegiem została ponownie zbadana przez lekarza anestozjologa i otrzymała zastrzyk. Usypiała na moich rękach a następnie została zabrana przez lekarzy. Chirurg i anestezjolog, którzy wykonywali operację, rozmawiali ze mną przed wszystkim. Kotkę otrzymałam całkowicie wybudzoną, ze szczegółowym wypisem oraz zaleceniem kontroli następnego dnia i podania przez kolejne 2 dni odpowiednich leków.

To wszystko odbywało się w przychodni weterynaryjnej Bokserska (nikt nie zapłacił mi za reklamę!). Od kilku lat leczę tam moje kocice i za każdym razem lekarze zajmują się nimi z pełnym oddaniem. Sugerują analizy jakie należy wykonać ale nigdy na siłę nie wyciągają pieniędzy. Chętnie odpowiadają na pytania. I to wszystko grzecznie, z uśmiechem i dużą kulturą.

Zorza pierwszego dnia czuła się bardzo dobrze gdyż działały jeszcze leki. Nie mogłam jej zmusić do siedzenia na miejscu i przez 1,5 godziny zabawiałam kocicę grzechoczącą myszką aby tylko leżała. W sumie uspokoiła się dopiero po założeniu uroczej różowej piżamki :-) Kaftanik ma zapobiegać wygryzaniu szwów i zazwyczaj zakładają go lekarze tuż po zabiegu. Jednak Zorza zupełnie nie interesuje się szwem i nakładam jej kubraczek jedynie na noc gdyż wtedy nie mam nad nią kontroli. Lekarka stwierdziła, że dla kotki to duży stres i lepiej ją pilnować skoro jestem w domu niż stresować.

Już pierwszego dnia Zorza wskakiwała na krzesła i sofę. Drugiego osiągnęła poziom pralki. Teraz skacze już wszędzie gdzie bywała przed zabiegiem. Jedno się nie zmieniło – nadal najchętniej przebywa na moich rękach, wtulona we mnie.

W czwartek zdejmujemy szwy. A oto kilka zdjęć mojej słodkiej różowej pantery :-)