Koty i nitki

czyli moje puszyste pasje

Domowe kosmetyki

Opublikowano 13 listopada 2019

Jeśli interesujesz się robieniem kosmetyków, surowcami kosmetycznymi i chcesz zdobyć wiedzę w tym remacie zapraszam na moją stronę firmową: www.bewude.com.pl oraz na bezpłatne webinarium.

Zmiany, zmiany, zmiany….

Opublikowano 11 maja 2019

Ponoć jedyną pewną rzeczą w życiu jest … zmiana :-) No to czas zmian ogłaszam za rozpoczęty.

Na początek tematyka. Ta na szczęście pozostaje bez zmian. Nadal będzie o kotach i rękodziele. Będzie więcej zdjęć z życia mojego kociarstwa, często bez długiego tekstu. Za to będzie częściej. Na początek chociaż raz w tygodniu. Rękodzieło będzie się pojawiało rzadziej gdyż rzadziej coś robię.

Wygląd strony ulegnie zmianie gdyż muszę zrobić wreszcie upgrade wordpressa. Mam nadzieję, że obejdzie się bez wpadek.

No i będą się pojawiać odnośniki do mojej nowej działalności – kosmetyków i chemii gospodarczej. Już teraz zapraszam wszystkich, którzy interesują się tą tematyką lub chcą samodzielnie robić kosmetyki na moją firmową stronę www.bewude.com.pl

No to zmiany czas zacząć!

Nowe znajomości ze świata zwierząt

Opublikowano 20 sierpnia 2018

Spacer wśród kamieni w wodzie lekko powyżej kolan. Nagle trawa oplata moją kostkę… zaraz… od kiedy trawa ma macki??!!?? Cichy okrzyk zwraca uwagę mojego męża. Opisuję co poczułam i widzę zwątpienie na twarzy męża. Ośmiornica? W tak płytkiej wodzie? Ujawnia się? Niemożliwe. Wracamy do kamienia i stawiam stopę obok. Po kilkunastu sekundach spod kamienia wysuwają się 2 cienkie nogi. Jestem przestraszona ale przynajmniej udowodniłam, że nie mam omamów dotykowych. 2 długie nogi dokładnie badają moją stopę, wsuwają się do otworków w butach. Mam ochotę odsunąć stopę ale dzielnie trwam na posterunku. W końcu ośmiorniczka wychodzi cała. Jest śliczna! Zmienia kolor od jasnej szarości do brązu w plamki.Ucieka przy najmniejszym ruchu ale za chwilę znowu wychodzi i bada nowe elementy na swoim terenie.

Następnego dnia zaczynamy plażowanie od sprawdzenia czy ośmiornica dalej żyje pod kamieniem. TAK! Znowu wychodzi i bada nas. No to zaczynamy zaprzyjaźniać  się.  Czy grilowana krewetka przełamie lody? Ośmiornica dalej ucieka ale krewetkę zjadła. zaglądamy do niej przynajmniej raz dziennie starając się nie zwracać uwagi innych plażowiczów. My jesteśmy ostrożni, nie robimy nic na siłę ale jak dzieci się do niej dorwą to w najlepszym przypadku ją wypłoszą z domu, a w najgorszym skrzywdzą.

Zapraszam do oglądania zdjęć z bliskich kontaktów z ośmioramiennym  mięczakiem.

Koty u weterynarza

Opublikowano 29 stycznia 2018

Zorza i Mika Uważam, że przynajmniej raz w roku warto pójść z kotami do weterynarza, który osłucha zwierzaki i sprawdzi, czy wszystko jest w porządku. W przypadku moich kocic (Mika ma IBD i niewykształconą jedną nerkę, a Zorza wieczne problemy z zębami) konieczne jest też robienie badań krwi. No i w styczniu był ten czas… Pakowanie do transporterów jak zwykle przebiegło bez problemów. Podróż metrem i autobusem już nie była taka rozrywkowa gdyż obie postanowiły skarżyć się wszem i wobec na swój los. W gabinecie obie kocice poddały się (z mniejszym lub większym protestem) pobieraniu krwi, po którym pani doktor zrobiła śliczne opatrunki. Zorce opatrunek zupełnie nie przeszkadzał zaś Mika tak długo lizała aż zsunęła całość. Wyniki okazały się dobre i jedynie u Zorki okazało się konieczne usuniecie kolejnych zębów.
Zdaję sobie sprawę, że koszt weterynarza nie jest mały jednak warto uzbierać pieniądze chociaż na jedną wizytę rocznie. Warto też znaleźć lekarza, który nie naciąga na siłę na koszty. Kiedy bezwzględnie trzeba pójść z kotem do weta? Gdy kot zaczyna sikać po kątach – tak, to nie jest złośliwość zwierzaka ale bardzo często pierwsze oznaki choroby. Jeśli u weta usłyszycie diagnozę, że kot sika ze złośliwości uciekajcie z gabinetu jak najdalej! Kolejny powód to uporczywe biegunki lub zaparcia (nie takie jednodniowe!), nagłe osłabienie, nagłe chowanie się pod meblami (bez powodu) itp. Nie da się wymienić wszystkich wskazań do wizyty u weta jednak warto uważnie obserwować kota. Niestety nasze zwierzaki nie powiedzą nam co im dolega, często trudno zauważyć niepokojące symptomy (niestety wiem to z doświadczenia :-( ) więc szczerze namawiam do wizyt kontrolnych.

Święta w domu czy w hotelu?

Opublikowano 28 grudnia 2017

Zorza i Mika Zwyczajowo wszyscy spędzamy święta w gronie rodzinnym. Zazwyczaj w te dni ludzie jadą do rodziców lub dziadków. Często spotyka się wtedy cała rodzina i liczba osób przy stole przekracza 10 osób. Mnie osobiście męczy siedzenie przy stole, a przede wszystkim dla mnie święta mają jednak głównie religijny wymiar. Jedzenie i prezenty to tylko dodatki bez których mogę się spokojnie obejść. Skąd ten długi wstęp? Otóż w tym roku postanowiliśmy świętować inaczej – w leśnej głuszy w Leśniczówce Okominek. Miałam trochę wątpliwości (pociąg dojeżdża tylko do Olsztynka, gospodyni od razu zastrzegła, że to nie wielogwiazdkowy hotel, nie zapewniają transportu do kościoła na Pasterkę, no i obawa co jeśli przyjadą goście, którzy wszyscy się znają a y będziemy zupełnie obcy, itp) ale przeważyły zdjęcia zwierzaków na stronie leśniczówki. Piękne rasowe koty, kucyki, kozy i owce to argumenty zdecydowanie za! No i … nie żałuję. Do kościoła było 2 km leśnymi, niestety błotnistymi drogami ale dało się je pokonać nawet nocą przy latarce. Jedzenie było smaczne i urozmaicone. Kolacja Wigilijna odbyła się przy dużym wspólnym stole bez zadęcia i sfarów. Goście byli bardzo sympatyczni. Gospodyni okazała się osobą niezwykle oryginalną, życzliwą, zawsze uśmiechniętą. No i te zwierzaki! 2 rasowe wielkie koty Julka i Jurek. 2 dachowce – pieszczochy. Kilka, wyjątkowo grzecznych psów. Koza, która tuliła się do rąk. Owca, która nastawiała łeb do głaskania. 2 kucyki, które chętnie jadły z ręki. Było spokojnie, na luzie, smacznie i ciepło. Zapraszam do obejrzenia zdjęć w galerii – oczywiście głównie zwierzaków :-)

Domowy chleb na serku wiejskim

Opublikowano 20 marca 2017

chleb Od dawna chciałam piec chleb w domu. Niestety prawdziwy chleb na zakwasie wymaga czasu i umiejętności. I chociaż nauczyć jestem w stanie wszystkiego o tyle czas to niestety u mnie towar deficytowy. Zdecydowałam się więc na zakup maszyny do pieczenia chleba. Najprostszej i najtańszej gdyż nie byłam pewna czy pomysł jest dobry, a ja wytrwam w pieczeniu dłużej niż miesiąc. No i okazało się, że to strzał w dziesiątkę. Od listopada 2016 regularnie piekę chleb i chałkę. Oczywiście na drożdżach ale i tak smak pieczywa bardzo mi odpowiada, a co najważniejsze skończyły się problemy z żołądkiem.

Dzisiaj wypiek z poprzedniego tygodnia czyli chleb na serku wiejskim. Przepis w pierwotnej wersji znalazłam na kilku stronach w internecie ale nie znam jego pierwotnego źródła. Sporo informacji o pieczeniu chleba można znaleźć na stronie smakowity chleb gdzie oprócz przepisów znajdują się niezbędne wiadomości o mące i pozostałych składnikach chleba i bułek.

Składniki:

  1. 310 ml wody
  2. 200 g serka wiejskiego (1 opakowanie)
  3. 2 łyżeczki soli
  4. 200 g mąki pszennej pełnoziarnistej (ostatnio dodałam zwykła gdyż nie miałam pełnoziarnistej)
  5. 300 g maki pszennej (najlepiej typ 650 ale może być inna – też wyjdzie)
  6. 1 opakowanie drożdży instant (7 g)
  7. 1 szczypta cukru

Do maszyny dodajemy składniki w kolejności jak podałam. Zamykamy maszynę i ustawiamy masę chleba (ja ustawiam 1250 g), stopień wypieczenia (u mnie ciemny) i podstawowy program. Wciskamy start i po 3 godzinach cieszymy się świeżym pachnącym chlebem. Po wyjęciu chleba z kubełka maszyny trzeba jeszcze na gorąco wyjąć z niego mieszadła. Zostają w chlebie niewielkie otwory technologiczne ale mnie to kompletnie nie przeszkadza. Poniżej galeria zdjęć z ostatniego pieczenia.

Zanim nadejdzie Wielkanoc…

Opublikowano 25 stycznia 2016

anioł z masy solnej Co roku robię jakieś drobiazgi na święta Bożego Narodzenia. Niestety na ogół nie mam czasu tego pokazać, a później przychodzą kolejne święta… Tak więc tym razem postanowiłam zdążyć przed Wielkanocą z zaprezentowaniem drobiazgów z masy solnej. Ostatni weekend przed Wigilią poświęciłam na tworzenie aniołków i gwiazdek. Zrobiłam jeden błąd gdyż wzięłam zbyt gruboziarnistą sól (widać to na zdjęciach aniołków przed pomalowaniem) niestety tylko taką miałam w domu. 1 część mąki (100 g) wymieszałam z jedną częścią soli (100 g) i do tego dodawałam wodę (ok. 120 ml) aż uzyskałam masę, która nie kleiła się do rąk i nie rozpływała się. Aniołki wymagały utoczenia kulki na głowę. Pozostałe elementy wycinałam z rozwałkowanego „ciasta”. Włosy powstały przez wyciśnięcie masy przez wyciskarkę do czosnku. Całość suszyłam w piekarniku nagrzanym do minimum. Po wysuszeniu przyszedł czas na malowanie. Użyłam farb akrylowych co z jednej strony dało ładny efekt jednak masa nawilgała ponownie i konieczne było nieco dłuższe suszenie. W sumie zrobiłam 5 aniołków i kilka innych drobiazgów. Ostatnie zdjęcie pokazuje, że koci pomocnicy dzielnie brali udział w tworzeniu.

Jak wprowadzić drugiego kota do domu?

Opublikowano 20 czerwca 2015

Zorza i Mika

Jest to dość powszechny problem. Teoria mówi, że początkowo należy zwierzaki rozdzielić. Będą oba zestresowane ale będą czuły swój zapach przez drzwi co pozwoli im przyzwyczaić się do swoich zapachów. Później otwieramy drzwi i pod nadzorem pozwalamy zwierzakom na kontakt. Nie naciskamy, nie stykamy na siłę. Nie wyciągamy małego kota z miejsca, w którym się ukrył.

Nigdy nie zastosowałam tego wzorca. Jak więc postępowałam? Kota miała 2 lata jak doszła do nas Ksenia (6 miesięcy). Kota była zadziornym dzikusem i małego kociaka dobieraliśmy tak aby nie dał się zaszczuć. No i przesadziliśmy gdyż ten kociak nie okazał rezydentce żadnego szacunku. Po przyjściu do domu wypuściliśmy Ksenię z transportera cały czas nadzorując Kotę. Ksenia zainteresowała się od razu miską w kuchni a później zwiedziła mieszkanie. Kotę oczywiście zauważyła i od razu potraktowała jak członka stada, w którym w końcu do tej pory w hodowli żyła. Niestety Kota nie pokochała malucha i kilka razy na Ksenię syknęła. Co ciekawe na syczeniu się kończyło. Wyraźnie uznała Ksenię za dziecko, którego jednak nie należy atakować. Przez pierwszy dzień towarzyszyliśmy kotom przy każdym ich kontakcie ale nie dochodziło do łapoczynów więc uznaliśmy, że wszystko się ułoży. Ułożyło się o tyle, że kocice nigdy nie wykazały względem siebie wrogości. Kota unikała Kseni chociaż ta ostatnia wyraźnie miała ochotę na bliższy kontakt (np. kładła się koło Koty na tym samym fotelu). Ich zabawy polegały na dzikich gonitwach i były prowokowane przez Ksenię. Gonitwy często kończyły się wrzaskiem ale nie były to prawdziwe walki. Ksenia miała często podrapany łeb gdyż Kota potrafiła przyłożyć łapą gdy Ksenia zbyt nachalnie pchała się lub patrzyła natrętnym wzrokiem.

Kiedy odeszła Kota Ksenia została sama na kilka lat. Jednak wyraźnie brakowało jej jakiegoś znowu zdecydowaliśmy się na drugiego kota. Tym razem przyszła Mika, która miała niecałe 2 miesiące. Spodziewaliśmy się powtórki z rozrywki a tu… Od pierwszej chwili Ksenia adoptowała Mikę. Spały razem (co zostało im do śmierci Kseni), Mika usiłowała ssać Ksenię. Mika od początku nie potrzebowała człowieka i Ksenia była dla niej wszystkim.

Później Ksenię dopadł nowotwór i Mika została sama. Mika sprawiała wrażenia, że czegoś jej brakuje. Stała się nieco osowiała. No i ja bardzo przeżyłam utratę ukochanej Kseni. Tak bardzo tęskniłam, że natychmiast chciałam kolejną syberyjkę najlepiej tak samo umaszczoną jak Ksenia. Nie wiem co mnie opętało ale nie mogłam o niczym innym myśleć i tak wyszukałam Zorzę. Cała szczęśliwa przywiozłam Zorkę w transporterze i tu okazało się, że … tym razem mamy prawdziwy problem. Mika zachowała się jak dzikie zwierzę. Nie rzuciła się na malucha ale warczała jak dziki pies. Było ją słychać w całym mieszkaniu. Jednak najważniejsze, że ani razu nie zaatakowała Zorki czynnie. Nigdy Mika nie zaakceptowała Zorki (właśnie siedzi na środku pokoju, patrzy na czającą się Zorkę i warczy). Teraz kiedy Zorka jest dorosła Mika potrafi przyłożyć jej łapą chociaż nie jest to specjalnie groźne. Wygląda to nieco gorzej niż stosunki Koty z Ksenią.

Tak więc jedyne co mogę poradzić przy wprowadzaniu małego kota do starszego rezydenta to cierpliwość i nic na siłę. Proponuję ingerować jedynie w sytuacji zagrożenia. Koty muszą się obwąchać, poznać swoje zapachy i siebie wzajemnie. Radzę nie zaniedbywać starszego kota. Obu kotom należy się zainteresowanie. Warto zadbać aby nowy przybysz nie zaczął wyganiać rezydenta z jego ulubionego legowiska. Ja rozwiązywałam to w ten sposób, że jeśli Ksenia wyganiała Kotę z ulubionego fotela to wtedy ja zganiałam Ksenię i nikt tam nie spał przez jakiś czas. Dobrze jeśli dorosły kot może wskoczyć gdzieś wysoko i tam odpocząć od natrętnego malucha (dopóki ten nie nauczy się wchodzić w to samo miejsce :-) ). Można wprowadzać zwyczaj karmienia obu kotów przysmakami w bliskiej odległości dbając aby każdy dostał swoją porcję. Warto wprowadzić dwie osobne miski do posiłków. Nawet jeśli później będą się wymieniać to przynajmniej na początek koty będą miały zagwarantowaną przestrzeń przy jedzeniu. Ważne aby przygotować dwie kuwety. Może się zdarzyć, że kot nie zechce robić do piasku gdzie zrobił ten drugi i wtedy druga kuweta zapobiegnie zasikanym kątom w mieszkaniu.

Bransoletka „Elegancja”

Opublikowano 30 listopada 2014

elegancja Bransoletka „Elegancja” ma całkowitą długość 18 cm a powstała w dwa wieczory. Jest to najszybciej zrobiona i wykończona bransoletka ze wszystkich. Skąd taki pospiech? Chciałam dać prezent koleżance i uznałam, że taki będzie bardziej osobisty niż czekoladki lub kwiatek.
Użyłam koralików TOHO Round 11o – Opaque jet i Ceylon smoke nawleczonych na czarny kordonek w okrążeniach na 6. Sekwencja nawlekanych koralików nie była bardzo skomplikowana ale jak zwykle wymagała skupienia. To właśnie nawlekanie jest dla mnie najnudniejszą częścią pracy. Jednak wolę 2 razy przeliczyć każdą sekwencję niż później kombinować z kruszeniem nadmiarowych koralików albo co gorsze cięciem nitki i dodawaniem zguby. Zastosowałam proste zapięcie magnetyczne, które przypadło do gustu nowej właścicielce.

Łatwiej pomalować niż sfotografować

Opublikowano 31 lipca 2014

czerwony wąż Tytuł dość nietypowy ale dobrze oddaje moje ostatnie zmagania z paznokciami. Znalazłam w sieci ciekawy sposób zdobienia paznokci. Na mokry lakier dodaje się kropki w dowolnym innym kolorze. Efekt jest bardzo ciekawy i stanowi zagadkę dla oglądających. Zastosowałam 2 lakiery Wibo z drobinami. Jeden ciemniejszy drugi jaśniejszy. Efekt jest ciekawy ale dość subtelny. No i uchwycenie tego obiektywem aparatu okazało się wyjątkowo skomplikowane. Na większości zdjęć nie widać wzoru. Udało się w końcu zrobić kilka zdjęć chociaż nie są one idealne. Zamierzam powtórzyć to zdobienie ale z bardziej kontrastowymi lakierami.

Warsztaty mydlarskie

Opublikowano 21 lutego 2014

owoce na paznokciachDzisiaj wpis „z innej beczki” a dotyczy jednej z moich pasji. Ci, którzy tu zaglądają wiedzą, że moje pasje to: koty, robótki na drutach i szydełku, zdobienie paznokci, decoupage, storczyki. Jednak jedną z rzadko wymienianych moich pasji są: chemia i nauczanie. Tak, jestem tym szczęśliwcem, który zawodowo robi to co kocha! I właśnie dlatego postanowiłam zrobić warsztaty mydlarskie. Warsztaty organizuję z Instytutem Kosmetologii Stosowanej (patrz pasek z lewej strony) i Wyższą Szkołą Zawodową Kosmetyki i Pielęgnacji Zdrowia.
Warsztaty będę odbywały się dość regularnie a w marcu rusza pierwsza edycja.
MYDŁO KLASYCZNE – 15.03.2014, godz. 10:00 (3 godziny) – 199PLN za osobę
W ramach warsztatów:

  • opowieści o mydle dawniej i dzisiaj
  • technologia otrzymywania mydła
  • dobór składników i opracowanie receptury
  • wykonanie mydła klasycznego (otrzymanie według receptury, barwienie, wylewanie do form) w grupach dwuosobowych
  • MYDŁO GLICERYNOWE – 15.03.2014, godz. 15:00 (4 godziny) – 199 PLN za osobę
    W ramach warsztatów:

  • technologia otrzymywania mydła glicerynowego
  • wykonanie mydła glicerynowego (otrzymanie według receptury, barwienie, wylewanie do form) w grupach dwuosobowych
  • MYDŁO NA WESOŁO – 05.04.2014 (warsztaty świąteczne!) godz.10:00, 11:30, 14:00, 16:00 (ok 1,5 godziny) – 50 PLN za osobę
    W ramach warsztatów:

  • opowieści o mydle dawniej i dzisiaj
  • pokaz otrzymywania mydła
  • samodzielne wykonanie mydła w oparciu o bazy mydlane (barwienie, nadawanie zapachu, tworzenie różnorodnych form np. serc, kwiatów, jajek, zwierzątek itp.)
  • MIEJSCE
    Wszystkie warsztaty odbywają się na terenie Wyższej Szkoły Zawodowej Kosmetyki i Pielęgnacji Zdrowia (ul. Podwale 13, Warszawa)

    W CENIE:

  • obsługa wykwalifikowanej kadry;
  • wszystkie niezbędne surowce;
  • proste formy do mydła;
  • wszystkie niezbędne akcesoria;
  • odzież ochronna do pracy w laboratorium
  • SPOSÓB ZAPISÓW:
    poprzez FORMULARZ REJESTRACJI
    PLAKAT

    Owocowe paznokcie

    Opublikowano 21 stycznia 2014

    owoce na paznokciach Lubię malować paznokcie. Jednak od jakiegoś czasu paznokcie pokryte wyłącznie lakierem wydają mi się… nagie. Ci, którzy tu zaglądają widzieli pewnie zdobienia: water marble, malowane róże. Teraz przyszedł czas na zdobienia bardziej wypukłe. Tym razem na dwóch paznokciach zagościły owoce.

    Noworoczne postanowienia

    Opublikowano 1 stycznia 2014

    Zorza i Mika Rozpoczynamy kolejny rok. Jaki będzie? Co nam przyniesie? Według mnie będzie taki jak go zechcemy przeżyć. Tak więc życzę wszystkim aby uśmiech, pozytywne myśli i życzliwość do świata towarzyszyły nam każdego dnia. Pamiętajmy, że jesteśmy kowalami własnego losu!
    A co z noworocznymi postanowieniami? Nigdy nie robiłam żadnych postanowień ale w tym roku … postanowiłam bardziej regularnie pokazywać zdjęcia z życia naszego Kociarstwa.

    Składamy szafkę

    Opublikowano 14 lipca 2013

    Zorza – kotka syberyjska Wiadomo, że jak kot nie dopilnuje to nie jest dobrze zrobione. Kontrola jakości obejmuje wszystkie etapy: rozpakowanie, składanie, wkręcanie śrub :-)

    Różyczki… na paznokciach

    Opublikowano 17 listopada 2012

    biała róża na śliwkowych paznokciach Chwilowo nie mam skończonych żadnych dziergadeł. To znaczy mam zrobione serwetki ale nadal nie mam ochoty zabrać się za blokowanie. Tak więc tym razem kolejny paznokciowy projekt. Kupiłam fioletowy/śliwkowy lakier, który nie spodobał mi się na paznokciach. Uznałam, że zmywanie wszystkiego i malewanie od nowa to za dużo roboty. Wyjęłam więc białą akrylową farbkę, mały pędzelek i … Jak Wam się podoba?


    PS. Zdjęcia zrobione po 3 dniach od pomalowania. Oczywiście Zorka musiała wejść w kadr gdyż kto to widział robić zdjęcia czemuś innemu niż kot!